Podpisy zbierano po raz kolejny na rynku i na targowisku. Akcję związaną z referendum zainicjował mieszkaniec Marcin Wichert, który jak sam zaznacza, nie jest związany z jakąkolwiek partią.
- Większość podpisów przyniosły nam osoby, które zebrały je wcześniej na wydrukowanych kartach - mówi Marcin Wichert. - Niektórzy zapowiedzieli nam, że dalej będą zbierać podpisy w ten sposób. Sami też chcemy tak działać, bo następnej publicznej akcji nie planujemy.
Przypomnijmy, że do inicjatyw doszło prawie dwa miesiące temu, gdy prezydent zdecydował o reorganizacji stołówek szkolnych, w wyniku czego w lutym 2012 roku przestałyby one być finansowane przez miasto. Wypowiedzenia umów o pracę dostało wówczas blisko 30 pracowników stołówek. Po fali protestów i krytyki prezydent zrezygnował z tego i wypowiedzenia cofnięto.
Niemniej inicjatorzy referendum nadal twierdzą, że miasto pod jego rządami nie rozwija się, a zarządzanie Starogardem Gd. odbywa się bez współpracy z Radą Miasta. Wczoraj można było usłyszeć podobne opinie od osób, które złożyły swój podpis.
- Źle się dzieje, kiedyś to do nas przyjeżdżano do pracy, teraz starogardzianie muszą szukać jej w innych miastach. Denerwuje mnie też stan naszych dróg, nie mamy obwodnicy... - wymienia Eugeniusz Anhalt.
Akcję obserwowali również jej przeciwnicy.
- Referendum nic nie da - stwierdza pan Jerzy (nazwisko do wiadomości red.). - Sytuacja Starogardu to skutek minionych 20 lat. A nikt nie jest cudotwórcą i od razu nie zmieni miasta.
Zdaniem Edmunda Stachowicza, nie ma żadnych powodów do tego, aby konieczne było przeprowadzenie w mieście referendum.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?