Firma jest własnością rodziny Gerdins ze Szwecji. - Chcieliśmy wspólnie z delegacją ze Szwecji podjąć się trudu zdobycia szczytu w formie spotkania integracyjnego - wyjaśnia Rafał Skrzypczak, kierownik Działu Rozwoju Biznesu w firmie Gerdins.
Pracownicy firmy Gerdins - wyprawa w męskim składzie
Pomimo wcześniejszych deklaracji koledzy z północy zrezygnowali z uczestnictwa. Zespół ze Starogardu podjął się wyzwania i wyruszył w męskim składzie: Arkadiusz Ryngwelski, kierownik Działu Technicznego, Robert Owsiany, kierownik Magazynu, Sławomir Kolberg, montażysta i Rafał Skrzypczak. Firma pomogła uczestnikom wyprawy w sponsoringu promu i paliwa. - Zaczęliśmy od zakupów, głównie zupki chińskie, słoiki, dużo czekolad, kabanosy i dużo wody - wspomina pan Rafał. - Woda, jak się okazało później, była niepotrzebna. Woda z rzeki była dużo lepsza niż ta butelkowana.
Uczestnicy wyprawy nocowali u swojego kolegi Ingmara. Opuścili jednak Mjallom i pędzili dalej na północ 800 km. Dotarli do miejscowości Nikkaluokta poza kołem podbiegunowym. Miejscowość ta to 3 domy i duży parking. Zostawili samochód i poszli z plecakami i namiotami do punktu wypadowego w góry tj. Fjalstation.
Gerdins: Trudna wyprawa na szczyt Szwecji
- Komunikowaliśmy się z Ingmarem w sprawie pogody, która bywa zmienna - dodaje pan Rafał. - W czerwcu może być bardzo ciepło, ale może też padać śnieg. Szlak był bardzo słabo oznaczony. Okazało się, że trasa częściowo jest pokryta śniegiem. Morale nasze trochę podupadało. Po 2 godzinach marszu 2 kolegów zdecydowało się wrócić. Szlak był bardzo męczący. Dwa długie ciężkie podejścia. Podczas drugiego i ja zacząłem mieć kryzys. Mój kolega przejął plecak i poczęstował batonem, który mnie trochę podreperował. W chwilach zwątpienia Arek zawsze mówił, że ta góra musi nam to wynagrodzić. Faktycznie tak się stało. Dotychczas wchodziliśmy na szczyt we mgle i ponurej pogodzie. Mgły jednak opadły, a naszym oczom ukazał się bajkowy widok wokół. Wdrapaliśmy się na szczyt. Była to chwila przepiękna. Poczuliśmy się co najmniej jak w Alpach. Poniżej nas zaśnieżone szczyty i wschód słońca, czyste niebo. Cała wyprawa zajęła nam tydzień: 3000 km w samochodzie, 1000 km promem, 38 km piechotą (z plecakiem) + 18 godzin wspinania. Na tym nie kończymy. Już snujemy plany na kolejny rok. Może wejście z klientem naszej firmy na najwyższy szczyt Niemiec?
Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?