Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Takiej kariery jak Sławomira Neumanna dawno już Kociewie nie widziało

Ryszarda Wojciechowska
Jeszcze jeden Sławek z Pomorza będzie w rządzie. Tak poseł PO Jerzy Borowczak reaguje na wiadomość, że jego partyjny kolega z poselskich ław Sławomir Neumann może zostać wiceministrem zdrowia.

- Sławek jak najbardziej na to zasłużył. To tytan pracy. Warszawa stała się jego drugim domem. No i wzmocni wcale nie tak silne pomorskie siły w rządzie - tłumaczy Jerzy Borowczak.
Wieść o tym, że Sławomir Neumann ma zostać wiceszefem resortu zdrowia, "hula" już po mediach i przede wszystkim po parlamentarnych korytarzach. Poseł z Pomorza miałby zastąpić dotychczasowego wiceministra Jakuba Szulca, który chce odejść z ministerstwa.
Sam zainteresowany, czyli Sławomir Neumann, odpowiada tak, jak się zwykle mówi w takich sytuacjach: - Nie potwierdzam, ale też nie będę zaprzeczać. Przyznaje tylko, że byłoby to duże wyzwanie. - Tak się składa, że lgną do mnie rzeczy trudniejsze, niż łatwiejsze - tłumaczy. Przy okazji nie może się nadziwić, że informacja o tym, iż ma być wiceministrem zdrowia, wywołuje taką ciekawość.
- Kto się dzisiaj zajmuje wiceministrami? - pyta.

Rozmawiamy więc hipotetycznie o jego ewentualnej, przyszłej nominacji.

- Jeśliby taka propozycja padła z ust premiera - mówi Neumann - to w moim przypadku musiałaby dotyczyć obowiązków związanych z ekonomią i finansami w ministerstwie, a nie ze sprawami dotyczącymi leczenia. Przyznaje, że na pytanie - co on wie o zdrowiu - może odpowiedzieć jak wszyscy. Wie, że trzeba być zdrowym.
- Tak naprawdę do Ministerstwa Zdrowia nie przychodzi się po poradę lekarską. To miejsce, które zarządza systemem. A zdrowie to ponad 60 miliardów złotych w Narodowym Funduszu Zdrowia plus dodatkowe pieniądze w resorcie, przeznaczone na różne projekty. Do tego dochodzi jeszcze kwestia wprowadzenia dodatkowych ubezpieczeń, zmian w NFZ itd.

- Nie wiem, czy lekarze są najlepszymi kandydatami w tym miejscu - zastanawia się Neumann.

Agnieszka Pomaska, jego partyjna koleżanka, na pytanie - czy pozazdrościłaby mu tego awansu, odpowiada, że nie, bo funkcja wiceministra to bardzo ciężka praca. Ale ona jest przekonana, że jej kolega sobie poradzi. Chociaż - jak przyznaje - nie zna jego doświadczenia w kwestii zdrowia.

Jerzy Borowczak: - Sławek to Kociewiak, twardy gość. A jeszcze do tego z doświadczeniem w samorządzie. Zna się na finansach. A to jest cenne w tym ministerstwie, żeby umieć złapać pieniądze w garść - wyjaśnia.
Paweł Orłowski, wiceminister rozwoju regionalnego, pochodzący z Pomorza, mówi, że jego zdaniem takie stanowisko w przypadku polityka to zawsze krok dalej. To już możliwość realnego wpływu na politykę rządu.
- I pewnie większość posłów by się ze mną zgodziła - kończy.

Dorota Arciszewska-Mielewczyk, posłanka PiS, komentuje sprawę krótko: - Jeżeli już ma być taka zamiana, to życzę sobie i wszystkim innym pacjentom, żeby Neumann był lepszy od Szulca.
Po raz pierwszy poseł Sławomir Neumann z politycznego cienia wyszedł wtedy, kiedy wszedł do komisji hazardowej. Pisano wówczas o karierze, jakiej Kociewie dawno nie widziało. Żartowano, że teraz, kiedy niemal codziennie stoi w świetle kamer, to wreszcie może publicznie zaistnieć jego kolekcja... kolorowych butów i ulubionych krawatów. Spekulowano, że kiedy zasiądzie w komisji hazardowej, to pewnie posłowie z większym doświadczeniem go zjedzą. Inni mówili, że to pragmatyk do bólu, który się zna na pieniądzach. Więc do hazardu pasuje jak ulał. Od czasów pracy w tamtej komisji stał się posłem rozpoznawalnym. Można nawet powiedzieć, że medialną gwiazdą. Ale cierpliwie - jak żartuje - dźwiga ten krzyż popularności.
Z wykształcenia ekonomista. Platforma Obywatelska to trzecia partia w jego życiu. I jak obiecuje... do trzech razy sztuka.
Polityczne manewry rozpoczynał w Konfederacji Polski Niepodległej. Dlaczego tam? - Wybór był prosty, bo ideowy - tłumaczy. Był w tej partii do czasu, aż stwierdził, że już nie chce być w partii, gdzie się szuka ciągłej wojny. Drugim ugrupowaniem politycznym w jego życiu był Ruch Stu. Zanim został posłem, przeszedł przez pracę w samorządzie. Został radnym w rodzinnym Starogardzie Gdańskim. Przez jakiś czas był też kierownikiem oddziału Banku Komunalnego.
Przyznaje, że z Donaldem Tuskiem łączy go nie tylko partia, ale też miłość do piłki nożnej.
- Gram w piłkę nie dlatego, że gra w nią premier. Jestem zapalonym piłkarzem od lat. Kiedy tylko dostałem się do Sejmu, to najpierw spytałem kolegów o to - czy grają i gdzie grają - mówił niedawno.
Kiedy żartuję, że jeśli zostanie wiceministrem, to okazji do prezentowania w telewizji swojej bogatej kolekcji krawatów będzie mieć pewnie mniej, odpowiada ze śmiechem: - Jakieś straty muszą być.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na starogardgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto