Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Skarszewy: Kora już nie musi cierpieć

Maciej Jędrzyński
OTOZ zabrał właścicielowi psa z guzem jak doniczka. Po operacji 8-letnia Kora zakończyła swój żywot. Animalsi twierdzą, że pies od dawna wymagał pomocy.

Smutne, opuszczone oczy, wychudzona sylwetka i duży jak doniczka guz na podbrzuszu - tak wygląda Kora na zdjęciach, które otrzymaliśmy od inspektorów OTOZ "Animals". Niestety, nie będzie już kolejnych zdjęć Kory. W środę rano otrzymaliśmy smutną wiadomość ze schroniska, które zaopiekowało się psem. Mimo wielu starań, nie udało jej się uratować.

Kora została poddana w poniedziałek operacji - guz o wadze ponad 2 kg został wycięty. W starogardzkim schronisku informują, że psa trzeba było bezwzględnie operować, bo guz pękał i mogło dojść do śmiertelnego krwotoku.

- Guz został usunięty, ale nastąpił zator żylny i Kora odeszła.... - mówi przejętym głosem Aleksandra Pawlak, kierownik starogardzkiego schroniska OTOZ "Animals". - Niestety, trafiła w nasze ręce po prostu zbyt późno. Nie wiadomo jak długo miała tego guza, według mnie, co najmniej od roku. Gdybyśmy ją mieli chociażby kilka miesięcy wcześniej, to miałaby 50 proc. więcej szans na przeżycie.

Z uwagi na stan zdrowia psa zabrano go właścicielowi ze Skarszew. Inspektorzy OTOZ interweniowali w jego domu tydzień temu, niedługo po tym jak dotarły do nich niepokojące sygnały o Korze.

- Pies był na zewnątrz, w kojcu, miał jedzenie, a warunki, w jakich żyje właściciel, są dobre - dodaje Aleksandra Pawlak. - Tymczasem mieszkaniec tłumaczył się nam, że nie miał pieniędzy na leczenie weterynaryjne. Tylko że operacja usunięcia guza to 100-150 złotych, to nie są jakieś astronomiczne kwoty. Można też było nas powiadomić o wszystkim i zajęlibyśmy się Korą.

Psa operował Maciej Malec - weterynarz z Tczewa, który powiedział nam, że po takiej operacji trudno jest przewidywać jak długo jeszcze pies będzie żył. Kora miała być poddana w późniejszym terminie kolejnej operacji, bo stwierdzono u niej jeszcze jeden, ale dużo mniejszy guz.

- Kora została zaniedbana przez właściciela - nie ma wątpliwości tczewski weterynarz. - Była wyraźnie wychudzona, bo rak już zżerał jej organizm od środka. Pies cierpiał.

Niedawno pisaliśmy też na naszych łamach o cierpieniach innego psa - z powodu otwartego złamania przedniej łapy. Kalina, bo tak się wabi suczka, przestała odczuwać ból dopiero, gdy łapa stała się martwa. W starogardzkim schronisku opowiadają, że gdy przywieziono Kalinę, łapa była bezwładna, a kość wystawała już na wierzch. Prawdopodobnie pies wpadł pod samochód. Właściciel nie pamiętał jednak jak długo Kalina była w tym stanie.
- Sprawa trafiła szybko do prokuratury i prawdopodobnie znajdzie finał w sądzie - mówi Aleksandra Pawlak, kierownik schroniska w Starogardzie Gd. - Kalina nie ma łapy, ale żyje i czeka na nowego właściciela, a na razie ma tymczasowego opiekuna.

Powiadomią prokuraturę

W OTOZ "Animals" zapowiadają, że sprawa Kory trafi wkrótce trafi do starogardzkiej prokuratury - inspektorzy uważają, że właściciel ewidentnie zaniedbał psa. Z doświadczenia pracowników tej organizacji wynika jednak, że do ukarania właściciela wcale nie dochodzi tak łatwo, jakby mogło się wydawać.- Większość spraw kończy się umorzeniami - informuje nas Joanna Psuty z siedziby OTOZ Animals w Gdyni. - Rzadko sprawa ma finał w sądzie, a kary są w formie grzywny w wysokości najwyżej kilkuset złotych.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na starogardgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto