Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pomorska Kasa Chorych odmawia mieszkańcom Starogardu Gdańskiego

Jolanta Gromadzka -Anzelewicz
Przez wiele lat mieszkańcy Starogardu Gdańskiego pozbawieni byli opieki kardiologicznej. - Byliśmy kardiologiczną pustynią na mapie Pomorskiego - mówi Maria Orlikowska-Płaczek, kierownik starogardzkiej Samodzielnej ...

Przez wiele lat mieszkańcy Starogardu Gdańskiego pozbawieni byli opieki kardiologicznej.
- Byliśmy kardiologiczną pustynią na mapie Pomorskiego - mówi Maria Orlikowska-Płaczek, kierownik starogardzkiej Samodzielnej Publicznej Przychodni Lekarskiej przy ul. Hallera 21.

- Mieliśmy chirurgów, okulistów, ginekologów, pediatrów i różnych innych specjalistów z wyjątkiem kardiologa. Zarówno w mieście, które liczy ponad 55 tysięcy mieszkańców, jak i w powiecie, który zamieszkuje około 120 tysięcy osób, nie można było leczyć się u specjalisty od chorób serca ani w ramach zdrowotnego ubezpieczenia, ani prywatnie. Żaden kardiolog nie otworzył tu prywatnego gabinetu.
Kto miał poważne problemy z sercem, na przykład zawał, trafiał na oddział wewnętrzny Szpitala Św. Jana, który ma tzw. łóżka kardiologiczne. Chorych prowadzili interniści. Po wyjściu ze szpitala pacjenci zażywali leki przepisane przez lekarza w szpitalu aż do ostatniej tabletki i na tym kończyli kurację. Co się z nimi działo dalej
lepiej nie mówić

- Tak dalej być nie mogło - opowiada dr Orlikowska - Płaczek. - Postanowiłam na własną rękę znaleźć specjalistę i namówić go, by dojeżdżał do Starogardu. Pojechałam więc do Akademii Medycznej w Gdańsku, polecono mi dr Marię Dudziak.
Drogę z Gdańska do Starogardu i z powrotem dr Dudziak pokonywała raz w tygodniu przez ponad dwa lata.
- Dziś, w imieniu swoim i wszystkich pacjentów mogę powiedzieć tylko: bardzo to sobie ceniliśmy i dziękowaliśmy Bogu, że mamy taki autorytet - kwituje dr Płaczek.

Centrum Starogardu. Przed gabinetem w przychodni przy ul. Hallera 21, w którym raz w tygodniu, zwykle w środę, przyjmuje dr Dudziak, kłębi się tłum.
- Byłam zaskoczona, jak bardzo zaniedbani są pacjenci z rejonu Starogardu- wspomina dr med. Maria Dudziak, na co dzień adiunkt Zakładu Diagnostyki Chorób Serca i Naczyń AMG.
Zgłaszał się m.in mężczyzna z chorobą wieńcową czy po zawale serca: otyły, z wysokim poziomem cholesterolu, na dodatek palący papierosy i nie miał pojęcia o tym, że musi stosować dietę, stracić na wadze, systematycznie kontrolować ciśnienie, ponadto - regularnie przyjmować leki obniżające poziom cholesterolu, ciśnienia, działające na naczynia wieńcowe, poprawiające wydolność lewej komory serca, zwalniające akcję serca i tak dalej. Przychodziły osoby z wadami serca, którym nikt do tej pory nie tłumaczył, że dziś wady serca można leczyć operacyjnie, że można im wymienić zniszczone zastawki, a tym samym poprawić tolerancję wysiłku.
Andrzej L. - czuł się niemal inwalidą. W medycznych dokumentach miał zapisane: przeszedł incydent niedokrwienny mózgu z połowiczym porażeniem. Kiedy trafił do dr Dudziak, ważył ponad 100 kg. Z trudem się poruszał.

- Najgorsze jednak było to, że pan Andrzej nie zdawał sobie sprawy, że ciśnienie można obniżyć i dzięki temu poprawić mu komfort życia - opowiada dr Dudziak.
Minęły ponad dwa lata. Andrzej L. zrzucił kilkanaście kilogramów, założył dzienniczek, codziennie zapisuje w nim wyniki pomiaru ciśnienia. Rzucił palenie papierosów, przy każdej okazji chwali się, ile stracił na wadze. Kiedyś bardzo źle oceniał pracę służby zdrowia. Dziś w poczekalni sam poucza pacjentów. Gdy ktoś przychodzi do poradni pierwszy, Andrzej mówi: - Musi pan zrzucić wagę i przestać palić, bo pani doktor będzie krzyczeć.
- To tak zwane postępowanie niefarmakologiczne- tłumaczy dr Dudziak. Gdy lekarz chce przekonać pacjenta, musi poświęcić mu dużo czasu.

Dzięki temu, że na dodatkową pracę w Starogardzie Gdańskim dała się namówić dr Dudziak, w przychodni przy ul. Hallera 21 pracowały dwie poradnie kardiologiczne. Jedna - szczebla powiatowego (tak to określa kasa chorych) i druga - wysokospecjalistyczna. Pierwszą utrzymywała przychodnia, drugą finansowała Pomorska Regionalna Kasa Chorych.
Do pierwszej pacjentów kierowali lekarze podstawowej opieki zdrowotnej, tam dr Dudziak decydowała, których pacjentów trzeba wysłać dalej; na bardziej szczegółowe badania i leczenie, np. operację kardiochirurgiczną do Akademii Medycznej w Gdańsku.
- To było dobrodziejstwo dla chorych - twierdzi dr Płaczek. Przedtem mało kto leczył się w Gdańsku. Pacjent z prowincji, nieznający miasta i tak dużego szpitala, miał trudności z przekonaniem lekarza w Akademii, że naprawdę jest chory.

- Doktor Dudziak prowadziła swoich pacjentów za rękę. Sama ustalała dla nich terminy koronarografii i zabiegów kardiochirurgicznych. Lekarz z AMG otrzymywał od niej numer telefonu pacjenta i sam go informował, gdy aparat do koronarografii na przykład się zepsuł. - Nie trzeba było nadaremnie podróżować do Gdańska, a co równie ważne - płacić za bilety.
Do poradni kardiologicznej w Starogardzie zapisanych jest 1150 pacjentów.
- To prawda - przyznaje dr Dudziak. - Udało mi się zdiagnozować parę osób z zaburzeniami rytmu i namówić na implantacje rozruszników. Kiedyś, wskutek bardzo wolnej akcji serca, czuli się wiecznie zmęczeni. Skarżyli się na kłopoty z pamięcią, gorszą sprawność umysłową i fizyczną. Bali się wychodzić z domu. Nie wiedzieli, że lekarz może temu zaradzić. Dziś mają wszczepione stymulatory serca i żyją jak zdrowi ludzie.
Pani doktor rozdaje książeczki.
Pacjenci protestują, co ja mam być głodny, gdy na kolację wolno mi zjeść tylko dwa jabłka? Albo jogurt z otrębami?

Kolejnym błędem jest mała ilość ruchu. Są pacjenci, którzy zimą w ogóle nie wychodzą z domu. - Regularny ruch obniża ciśnienie tętnicze, powoduje lepszą zmienność rytmu dobowego akcji serca - tłumaczy dr Dudziak każdemu pacjentowi a oni jej wierzą.
Nowe serce
dla Jana
W tym roku Pomorska Kasa Chorych odmówiła podpisania z Przychodnią Lekarską w Starogardzie Gdańskim kontraktu na kardiologiczną poradnię wysokospecjalistyczną.
- Mieliśmy dodatkowe pieniądze na badania laboratoryjne, ekg wysiłkowe itd., teraz ich nie będzie - mówi dr Orlikowska-Płaczek.

Kasa chorych zmieniła "kryteria". Uznała, że nie może zgodzić się na poradnię, która pracuje w przychodni, a nie w szpitalu. Po drodze "zgubiła" pacjenta.
- Jestem tego najlepszym przykładem - mówi Jan Mistelski, 55-letni mieszkaniec Starogardu Gdańskiego. Pan Jan przeszedł ciężki zawał. Serce zostało zniszczone.
Chodził od lekarza do lekarza. Czuł się coraz gorzej. Męczył się. Zrobił krok i miał zadyszkę.
- Nie wiedziałem już, gdzie szukać ratunku, poszedłem do reumatologa. - Reumatolog mówi - pan ma bóle nie od reumatyzmu, ale od serca. Myślałem - koniec ze mną. I nagle pojawiła się pani doktor Dudziak. Zrobiła echokardiografię. Powiedziała, że życie może mi uratować tylko przeszczep serca. Dr Dudziak pomogła załatwić wszystkie formalności.
28 września ub. roku lekarze z Zabrza wszczepili Janowi Mistelskiemu nowe serce. Jan jest pierwszym pacjentem z rejonu Starogardu Gdańskiego, który doczekał się takiej operacji.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na starogardgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto