Jest drogo, a będzie drożej

Aby zrozumieć sytuację mieszkańców, trzeba poznać nieco historii Czarnej Wody. W 2003 r. ogłoszono upadłość Zakładów Płyt Pilśniowych, które to dostarczały ciepło do mieszkań. Ówczesny burmistrz musiał znaleźć szybkie rozwiązanie. Takim stało się podpisanie umowy z firmą Sydkraft Term, która zobowiązała się wybudować kotłownię opalaną trocinami. W oparciu o tę umowę firma dzierżawić miała przez 15 lat teren, na którym stanął obiekt, a po zakończeniu okresu umowy kotłownia wraz z urządzeniami miała przejść na własność gminy.
Teraz mieszkańcy skarżą się na wysoką cenę, jaką płacą za ogrzewanie. Sylweriusz Szatkowski, który jest zarazem radnym miejskim, napisał nawet pismo do Urzędu Regulacji Energetyki. Wpływ na cenę ma jednak nie tylko taryfa zaproponowana przez Sydkraft Term, ale także dodatkowe opłaty, jakie nalicza Miejski Zakład Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, który odpowiada za dystrybucję ciepła w gminie.

- W Czarnej Wodzie cena za 1 gigadżul wynosi 55 zł i byłaby ona o około 10 procent niższa, gdyby nie straty na przesyle, wynikające z niedocieplenia instalacji oraz budynków - wyjaśniał Jacek Cybulski, prezes Sydkraftu.

Stawka dostawcy ciepła to 39,50 zł za gigadżul, pozostały koszt to opłata za dystrybucję.
Mieszkańców nie udało się przekonać danymi dotyczącymi wzrostu ceny trocin na przestrzeni lat (o 230 procent) ani tym, że okoliczne miasta mają wyższe stawki za ciepło.

- Co chwilę dostajemy informację o podwyżkach - twierdzili.

Niestety, prezes Cybulski nie miał dla nich dobrych wieści. URE zatwierdził bowiem nową taryfę, która jest o 14,6 proc. wyższa od obecnej. - Będzie trzeba odciąć bloki i wybudować dla nich kotłownię - mówili.