MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Od Bałtyku do Tatr. Idzie po swoje marzenia

kfu
Nie tak dawno zastanawiała się, czy będzie mogła chodzić. Łapczywie chwytała kolejny oddech. Ciało kompletnie odmawiało jej posłuszeństwa. Przez prawie dwa lata leżała w łóżku, nosiła pampersy, a poruszenie nogą czy ręką graniczyło z cudem. A co dziś robi? 28-letnia Natalia Kotkowska wspólnie z Arturem Modzelewskim wybrała się w podróż do Tatr. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że idą pieszo. Tak wygląda walka o marzenia.

- Wyprawa rozpoczęła się na molo w Brzeźnie - opowiada Natalia. - Projekt od Bałtyku do Tatr powstał, aby motywować do walki z chorobą, ograniczeniami, własnymi słabościami, a przy okazji promować zdrowy i aktywny styl życia.

Miastenia gravis - taką diagnozę usłyszała Natalia 6 lat temu. To rzadka choroba, charakteryzującą się zmiennym osłabieniem mięśni szkieletowych, które nasila się podczas powtarzalnego ruchu. - Choroba bardzo szybko postępowała, atakując mięśnie twarzy, rąk, nóg, klatki piersiowej oraz przełyk - wspomina. - W efekcie leżałam bezwładnie, ciągle zmęczona, całkowicie niezdolna do podstawowych czynności, takich jak przełykanie, mówienie, chodzenie, zaciskanie dłoni. Kiedy doszły problemy z oddychaniem, zostałam skierowana do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, gdzie przez długi czas leżałam na intensywnej terapii pod stałą opieką personelu szpitalnego. Komisja ds. orzekania o niepełnosprawności przyznała mi stopień znaczny. Byłam całkowicie niezdolna do pracy i samodzielnej egzystencji.

Natalia postanowiła spróbować leczenia niekonwencjonalnego. Tę decyzję podjęła po kolejnym przełomie miastenicznym, który obezwładnił jej ciało w grudniu 2015 r. Brała suplementy, które jej zdaniem postawiły ją na nogi. - Postanowiłam wtedy, że przejdę przez Polskę - mówi. - Nie miałam osoby, która chciałaby mi towarzyszyć. Ale nic nie dzieje się przez przypadek. Artura poznałam przez portal społecznościowy. Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać.

Powiedziała Arturowi o swoim marzeniu. Natychmiast zdecydował, że pójdzie z nią w góry. Tak zaczęła się podróż, która ma trwać około 20 dni. Podróżnicy mają do pokonania ponad 680 kilometrów.
- Podoba mi się, jak ludzie walczą o swoje marzenia wbrew przeciwnościom losu - podkreśla Artur . - Nie jest sztuką zrobić coś, gdy jest pełen komfort. Bardzo cenię sobie takich ludzi. To mnie urzekło w Natalii, że podjęła się wyzwania, które daje w kość. Jest bardzo silną osobą.

W czasie tego przemarszu wszystko może się wydarzyć. Jednak Natalia nie myśli o najgorszym. Stan zapalny, stres, nadmierny wysiłek - to niektóre czynniki sprzyjające nawróceniu choroby. - Ważne jest pozytywne myślenie - podkreśla podróżniczka. - Jestem w remisji po to, aby pokazać ludziom, że zawsze warto wierzyć, że będzie dobrze i pozytywnie się nakręcać, mimo trudności, jakie wynikają z chorób. Nie warto się poddawać, bo na świecie jest mnóstwo cudów. Trzeba sobie tylko na nie pozwolić.

Trzeci dzień podróży. Żar leje się z nieba. Temperatura przekracza 30 stopni Celsjusza. Pod stopniami rozgrzany asfalt. Duszno, a oni idą dalej. Pierwsze dni dały im w kość. Doszli do Trzcińska w powiecie starogardzkim. Wówczas towarzyszył im pies Akira. Zdecydowali, że będą chodzili nocami drogami leśnymi. Na razie pokonali połowę trasy. Akira wrócił do domu. - Dróg asfaltowych jest coraz więcej, a one mogłyby zaszkodzić łapom psa.
Gdzie są obecnie Natalia i Artur? Ich drogę można śledzić na: facebookcom/odbaltykudotatr.

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na starogardgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto