Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Są zarzuty, ale końca problemu nie widać. Nie ma funduszy na uprzątnięcie składowiska w Kamieńcu

Robert Gębuś
Robert Gębuś
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Za nielegalne składowanie odpadów tekstylnych w Kamieńcu odpowie Dariusz Z., przedsiębiorca ze Środy Wielkopolskiej. Prokuratorskie zarzuty nie zmieniają jednak w żaden sposób sytuacji samej gminy ani mieszkańców Kamieńca, którzy żyją obok tykającej bomby ekologicznej.

Bezsilność - tak jednym słowem można określić niemoc związaną z sytuacją wokół składowiska w Kamieńcu.

Prokuratura Okręgowa w Słupsku postawiła zarzuty Dariuszowi Z., właścicielowi firmy ze Środy Wielkopolskiej. Zdaniem śledczych to on odpowiada za nielegalne składowanie zmieszanych odpadów tekstylnych, które stanowią zagrożenie dla ludzi oraz środowiska naturalnego. Prokuratura oceniła, że w ten sposób działał na szkodę gminy Cewice, ale te ustalenia nie zmieniają sytuacji samorządu, na który teraz spada obowiązek uprzątnięcia terenu. Gmina musi uporać się z zagrożeniem w ramach zarządzenia zastępczego. Dopiero potem może ubiegać się o zwrot wydanych środków od winnych tego stanu rzeczy. Będzie trudno, bo firma z Kamieńca to spółka z o.o. i ma 50 tys. zł kapitału zakładowego.

- Co nam daje to, że komuś postawiono zarzuty - denerwuje się Jerzy Bańka, wójt gminy Cewice. - O tym fakcie dowiedziałem się z mediów. Gmina nie została o tym poinformowana. Po konsultacji z prawnikiem zdecydowałem, że wystąpię do prokuratury, żeby gmina była stroną w sprawie. Wykazuję koszty, jakie dotychczas ponieśliśmy podczas działań gaśniczych. Chcemy też, żeby wyroki przychodziły do nas. Wtedy my możemy zwracać się do konkretnej osoby z roszczeniami. Jesteśmy w tej sytuacji stroną poszkodowaną, a w tej chwili prokuratura nas tak nie traktuje.

Kamieniec - uciec, ale dokąd?

Gmina zwróciła się do organów rządowych o pomoc w sfinansowaniu usunięcia i utylizacji odpadów. Według wyliczeń prokuratury na składowisku tekstyliów w Kamieńcu zalega nie mniej niż 17 tys. 700 ton odpadów, których usunięcie może kosztować ponad 30 mln zł.

Ponieważ Urząd Wojewódzki w Gdańsku nie przedstawił konkretnej propozycji pomocy, wójt wysyła kolejne pisma w tej sprawie

- Występuję po raz kolejny poprzez pana wojewodę o sfinansowanie wywiezienia i utylizacji odpadów - mówi Jerzy Bańka. - Przedstawiam całkowity koszt, około 35 mln zł. Trzeba jednak pamiętać, że na takie zadanie trzeba ogłosić przetarg unijny, bo to koszty powyżej 215 tys. euro, ale z tym damy sobie radę, o ile, chociaż częściowo zostaną nam na ten cel przyznane środki.

Kilka miesięcy temu zapytaliśmy Urząd Wojewódzki w Gdańsku o możliwość dofinansowania, jednak nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Natomiast wójt dodaje, że problemem są nie tylko pieniądze, ale też skala zadania. Usuwanie tekstyliów z Kamieńca potrwa lata.

- Żadna instalacja nie przyjmie takiej ilości odpadów - mówi Jerzy Bańka. - Dlatego usuwanie tego to proces długofalowy, rozłożony na dwa lub trzy lata. Nam zależy, żeby pojawiło się chociaż światełko w tunelu, że będą na ten cel środki, np. 10 mln na rozpoczęcie procesu usuwania tekstyliów. Wtedy będę mógł ogłosić przetarg. Dla mnie usunięcie odpadów to sprawa najważniejsza. Jeśli organa państwowe mi w tym nie pomogą, to w żaden sposób składowisko nie zostanie usunięte.

Problem w tym, że składowisko to tykająca bomba ekologiczna, którą trzeba „rozbroić”. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Gdańsku informuje, że nie ma kompetencji do wyznaczania terminów usunięcia odpadów, ale inspektorzy WIOŚ zaznaczają, że chcą, by problem został rozwiązany jak najszybciej. Składowisko płonęło już kilkadziesiąt razy, a kilkanaście z nich to podpalenia. Prokuratura nie ustaliła jeszcze podejrzanych o podkładanie ognia, tymczasem koszty akcji strażackich, które obciążają gminę Cewice, idą już w setki tysięcy złotych. Na szczęście strażakom za każdym razem udaje się opanować pożar, ale największym zagrożeniem jest taki żywioł, który wymknie się spod kontroli.

Każdy pożar to także groźne dla ludzi zadymienie. Prokuratura stwierdziła, że właściwości fizykochemiczne tekstyliów powodują, że w przypadku pożarów wydzielają się substancje trujące, duszące lub parzące, zagrażające życiu lub zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach.

Na własnej skórze odczuwają to mieszkańcy Kamieńca, których życiem zaczyna rządzić strach o zdrowie i dobytek. Twierdzą, że jak nie truje ich dym z pożarów, to smród fermentujących tekstyliów.

- Jeździmy po lekarzach, walczymy z chorobami oczu, katarami - mówi Jerzy Choszcz, gospodarz z Kamieńca. - W przypadku pożarów wyjeżdżamy, okna otwieramy tylko sporadycznie. Smród z gnijących szmat jest trudny do zniesienia. Sama stęchlizna i pleśń. Dostaje się tu robactwo ze składowiska, latają dziwne owady. Jeśli wybuchłby pożar, którego nie uda się opanować, pozostaje ucieczka. Gorzej ze zwierzętami. Mamy krowy i 17 tys. kur. Ich utrzymanie wymaga wentylacji pomieszczeń, a nie zadymienia.

Jerzy Choszcz z 10-osobową rodziną mieszka w domu tuż przy składowisku. Chciałby przenieść się pół kilometra dalej, na swoją działkę, ale na przeszkodzie stoją kwestie formalne.

- Chcielibyśmy wybudować nowe siedlisko, z dala od składowiska i przenieść tam rodzinę. Na miejscu zostałby tylko inwentarz. Mamy 20 ha ziemi, ale wszystko jest przeznaczone albo pod działalność przemysłową, albo pod uprawę - tłumaczy.

Wójt odpowiada, że rozumie tę sytuację, ale ma ręce związane przepisami.

- Musimy do 2025 roku opracować plany ogólne. Do tego czasu musi obowiązywać aktualny plan zagospodarowania przestrzennego, który kwalifikuje tę działkę jako rolno-przemysłową - mówi Jerzy Bańka. - Na tę chwilę nie możemy tego zmienić, ale będziemy starali się pomóc w tej kwestii.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Są zarzuty, ale końca problemu nie widać. Nie ma funduszy na uprzątnięcie składowiska w Kamieńcu - Dziennik Bałtycki

Wróć na starogardgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto