Doszły mnie niepokojące wiadomości o zwalnianiu kierowców karetek, którzy pół swojego życia przejeździli w pogotowiu. Ich staż pracy to 27-33 lat. Dla mnie należą oni do elity kierowców bo posiadają bardzo dobrą orientacje w terenie i dużą praktykę. Prawdopodobnie mają ich zastąpić ratownicy medyczni bez żadnego doświadczenia, jako kierowcy karetki pogotowia. Nie mówiąc już o znajomości rozległego terenu a ich wiedza na ten temat jest zerowa. Tym bardziej przeraża mnie fakt, żeby taki młody człowiek bez doświadczenia prowadził karetkę wartą ok. 200 tysięcy złotych i jechał nią na sygnałach. Nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić! Podobno w stanach zagrożenia życia, liczy się każda sekunda. Dotychczas zespoły wyjazdowe były 3 i 4 osobowe, a mają ulec zmniejszeniu
( 2 i 3 osobowe ). Nie wyobrażam sobie reanimacji wykonywanej przez zespół składający się z dwóch ratowników - nie mówiąc już o znoszeniu osób nieprzytomnych i za intubowanych. Panowie, którzy takie zmiany chcą wprowadzić mają dużo odwagi! Powinni oni sami wsiąść do karetki, bo też mają prawo jazdy i udzielać pierwszej pomocy ( myślę, ze potrafią ). Wtedy zdaliby sobie sprawę, jak wygląda ta praca z drugiej strony biurka. Nie daj Boże gdy karetka będzie miała wypadek lub zdarzy się inne nieszczęście. Kogo wtedy oskarżać - niedoświadczonego kierowcę ratownika, który został postawiony przed wyborem: albo zostajesz kierowcą ratownikiem albo Ci dziękujemy. A może powinien odpowiadać pan zza biurka, który świadomie doprowadził do takiej sytuacji.

Podsumowując: w dzisiejszych czasach trzeba mieć dużo zdrowia aby chorować. Czy zgadzacie się z moją wypowiedzią?