Od paru lat można obserwować modę na regionalizm, folklor. Powrót do korzeni widać także w kuchni. Do łask wracają w szczególności zupy, czyli po kociewsku eintopf, które Pani Gabrysia pamięta z dzieciństwa. Powodem może być to, że kociewska kuchnia jest nie tylko smaczna, ale i zdrowa. Kiedyś jadano właśnie w szczególności zupy. Na smażone mięso nie było większości rodzin stać, więc podawano je tylko raz w tygodniu. Dziś okazuje się że była to dobra praktyka.
Przepis na doskonałą kuchnię
Żeby zupa była dobra musi się długo gotować. Trzeba również wybrać dobre, świeże składniki. Na przykład rosół powinno gotować się na kościach wiejskiej kury lub kaczki. Można też je wymieszać, dodać trochę kości wołowych. Wiadomo, że jest dobry, kiedy na drugi dzień na nim zrobi się „galareta”. Inną ciekawą zupą jest parzybroda, której podstawą jest kapusta. Ważne jest też to, żeby zna-lazło się w niej jak najwięcej różnorodnych warzyw i zieleniny.
Ciekawym daniem, które spróbować można tylko w karczmie, są gulandzie, czyli kluski z gotowanych ziemniaków nadziewane mięsem mielonym z warzywami, podawane z szmurowaną kapustą kiszoną i szpyrkami. Pani Gabrysia mówi, że jej babcia tak je nazywała, gdyż podczas ich przygotowywania, kluski się kula.
Doskonałym przykładem dobrej kuchni jest też flagowe danie karczmy, czyli „schabowy sołtysa”. Żeby podać go w odpowiedni sposób trzeba rozgnieść mięso na świeżo, usmażyć na smalcu oraz pozwolić kotletowi na dojście z plastrem masła przez około 15 minut. Dopiero wtedy może on trafić na talerz.
Piękno gwary kociewskiej
Pani Gabriela wychowała się w rodzinie, w której mówiło się po kociewsku i było to zupełnie natu-ralne. Dopiero, kiedy poszła do szkoły średniej spotkała się z niezrozumieniem i wyśmiewaniem ze strony koleżanek z miasta. W latach siedemdziesiątych tępiono mówienie gwarą.
- Teraz nie mamy si czego wstydzić i możemy się tą gwarą posługiwać, ponieważ ma to swój urok. Po polsku każdy mówi, a my tu jesteśmy na Kociewiu i musimy do tych słów, których kiedy się używało, wraca - zaznacza Pani Gabrysia.
Muzeum swojskości
Jednym z pierwszym podarków od gości była stuletnia lokówka. Dziś Pani Gabrysia z dumą pokazuje skarby, które nadają miejscu swojski wygląd. Wiele z nich, na przykład makatki, obrazy i naczynia, są związana z kociewskim folklorem.
Dodatkowo, restauracja posiada skansen starych maszyn rolniczych. To małe muzeum – skatalogowane i rozplanowane przez męża Pani Gabrysi – jest niezwykłą atrakcją, która pokazuje jak radzono sobie na wsi kiedyś – bez maszyn i prądu.
Burze nad całą Polską
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?