Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zachorowała na raka, ale nic nie było w stanie jej złamać!

K. Furtak
fot. Facebook
Czerpie z życia pełnymi garściami. Nie marnuje czasu. Jest wulkanem energii. Zaraża pozytywnym postrzeganiem świata. Taka jest Katarzyna Wieczonkowska. Kto jej nie zna, na pewno nie przypuszczałby, że ma za sobą trudną historię.

„To jest rak” - taką diagnozę usłyszała aż trzykrotnie. Dla 30-latki mogło to oznaczać kompletne załamanie. Trzy guzy w trzech różnych miejscach... Co zrobiła Katarzyna? Stawiła czoła problemom.
Zaczęło się niewinnie.- W czasie przerwy w pracy wyszłam z kolegą na papierosa i on zauważył, że mam guza na szyi - wspomina. - Kompletnie to zignorowałam. Naciskał, że mam zrobić badania, żeby sprawdzić, co to jest. Poszłam dla świętego spokoju. Lekarz zrobił mi biopsję, po której dostałam skierowanie do szpitala w Lęborku. Po operacji przyszedł lekarz, który powiedział, że wycięli mi całą tarczycę, bo to był rak. Spokojnie przyjęłam tę wiadomość. Z tego nowotworu nie powstały żadne przerzuty i wszystko miało być w porządku.

Na tym nie skończyły się jej doświadczenia z chorobą onkologiczną. Wiedziała, że ma guzy w piersi. Jednak, czy ktoś myśli o tym, że może być to rak? Przecież ta choroba na pewno mnie nie dotknie - tak myślała też Katarzyna. Pracowała jako kelnerka w Salamandrze. Bardzo lubiła swoją pracę. Nie brała urlopu, bo życie zawodowe było ponad wszystko.

- Miałam guza w piersi i stwierdziłam, że się wchłonie - wspomina. - Wyczułam go przez przypadek. Przez rok nie zwracałam na niego uwagi. Pierś pobolewała mnie od czasu do czasu, ale to kompletnie nie przeszkadzało mi w funkcjonowaniu. Po operacji tarczycy doszłam do siebie i postanowiłam zająć się tym guzem w piersi. W tym czasie w telewizji były reklamy promujące badania profilaktyczne, także wszystko wskazywało na to, że powinnam w końcu coś z tym zrobić.

Katarzyna przełamuje tabu związane z podejściem do raka. W przestrzeni publicznej nie zawsze jest miejsce by mówić o tej chorobie swobodnie. W październiku miała operację tarczycy, a w styczniu poszła na badania do ginekologa. - Weszłam do gabinetu i powiedziałam, że mam guza w cycku - wspomina z uśmiechem. - Pani doktor powiedziała, że nie mówi się w cycku, tylko w piersi. Zrobiło się poważnie. Po badaniu okazało się, że mam dwa guzy. Od razu dostałam skierowanie na USG i miałam zarejestrować się do onkologa. Musiałam natychmiast pojechać na biopsję do Gdańska. Wtedy myślałam o tym, żeby jak najszybciej wrócić do pracy, bo nic innego się nie liczyło. Nieważne, że coś mnie bolało, nie chciałam odpoczywać.

Życie napisało inny scenariusz. Gdy odebrała wyniki, to lekarz powiedział prosto z mostu, że pierś musi być amputowana. - Było to dla mnie dziwne, ale kompletnie się tym nie załamałam - wspomina. - Jestem jedynaczką i te wszystkie informacje bardzo przytłoczyły moich rodziców, którzy cały czas drżą o moje zdrowie.

Rak w piersi był złośliwy. Oba guzy miały po 2 cm. Przed operacją Katarzyna miała wziąć chemioterapię. Aby ją dobrać, musiała wykonać wyniki i tu kolejne zaskoczenie. Badanie USG wykazało, że ma 10-centymetrową torbiel na trzustce. Czekała ją kolejna operacja. - Bóg wiedział, kogo ma wybrać - mówi.- Miałam trzy nowotwory i musiałam podjąć walkę, aby z nimi wygrać. Nie bałam się tej choroby, żartowałam z niej. Chciałam żyć i pokazać, że dam radę. Ja zawsze mówiłam, że choruję na grypę i długo trzyma mnie ten katar. Ludzie nie zawsze wiedzą, jak rozmawiać z pacjentami onkologicznymi, a my chcemy normalnie żyć. Czasami bywało gorzej, czasami lepiej, ale zawsze z uśmiechem na twarzy. Wszystkim, którzy byli ze mą i mnie wspierali, należą się duże całusy i wielkie brawa za wytrwałość.

Nic nie było w stanie jej złamać. Operacje, ból, amputowania pierś, skutki uboczne chemioterapii. Wypadły jej włosy, więc ogoliła głowę.

- Zaczęłam nosić chusty na głowie.
- wspomina Katarzyna. - Koleżanka zrobiła grilla dla znajomych i wszystkie dziewczyny zawiązały sobie chusty. To była dla mnie wielka niespodzianka. Od każdej dostałam jakiś szal. Z nich robiłam sobie turbany, które pasowały mi do stroju. Chemię brałam w Gdańsku. Zawsze malowałam się i starałam się wyglądać dobrze. Co z tego, że brwi mi wypadły? Po prostu je narysowałam. Ludzie na onkologii dziwili się, że tak można funkcjonować. Do tych wyjazdów podchodziłam jak do wycieczek, na których chciałam ładnie wyglądać. Jak tylko mogłam podnosiłam innych pacjentów na duchu.

Katarzyna mieszka w Bobowie. Po raku jej życie bardzo się zmieniło. - Po tej wielkiej chorobie zaczęłam cieszyć się ze wszystkiego - mówi. - Nie przejmuję się rzeczami, nad którymi nie mam wpływu. Pada deszcz? Super, cieszmy się z tego. Warto wszędzie szukać pozytywów. Trzeba dbać o rodzinę i znajomych, sprawiać innym i sobie przyjemności. Życie jest łatwiejsze jak nie przejmujemy się głupotami. Masz babcię i dziadka, to idź ich odwiedzić. Życie jest kruche i trzeba o nie dbać i wybierać to, co najważniejsze. Praca nie może przysłaniać nam życia. Po chorobie, gdy miałam więcej czasu, zapisałam się do KGW Bobowo. Wcześniej nie rozumiałam, dlaczego mama należy do koła, wydawało mi się, że nie ma tam nic ciekawego. To postrzeganie zmieniło się zupełnie, gdy poszłam na pierwsze spotkanie. Te kobiety są niesamowite. Aktywnie bierzemy udział w życiu gminy, w tamtym roku wygrałyśmy turniej powiatowy KGW i otarłyśmy się o wygraną na turnieju wojewódzkim. Mój tata jest sołtysem i i także działa dla dobra sołectwa i gminy. To daje nam wielką radość. Mam także kontakt z Młodzieżową Drużyną Pożarniczą, pomagamy sobie. Teraz czuję, że żyję. Nie warto tylko ciągle pracować, bo wtedy życie ucieka między palcami. Trzeba spotykać się z ludźmi, usiąść przy kawie, zatrzymać się, porozmawiać i po prostu żyć. Teraz mam czas robić kartki okolicznościowe. To jest moje hobby.

Dziś inni chorzy chcą z nią rozmawiać o raku i uczyć się tego pozytywnego podejścia do życia. - Trzeba żyć, a nie wegetować - podkreśla. - Ja jestem zadowolona i nie cofnęłabym czasu.

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na starogardgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto