Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wspominamy urodzonego w Starogardzie Gdańskim Kazimierza Deynę [ROZMOWA Z BRATANKIEM PIŁKARZA]

Patryk Butkowski
Niewiele osób wie, że Kazik Deyna żyje, a do tego ma się dobrze! Rozmawialiśmy z bratankiem słynnego zawodnika, który nosi takie samo nazwisko - opowiedział nam kilka historii związanych z wujkiem.

- Mój ojciec - Franciszek, to imię wybrał mi przypadkowo, choć kto wie, może los tak chciał... - zastanawia się Kazimierz Deyna ze Starogardu Gd. - Ja staram się uczynić z tego tradycję. Syn Bartosz, swoje drugie imię również ma po wujku. Moim marzeniem jest, aby osoba Kazika była pamiętana w naszej rodzinie na zawsze.

Bratanek słynnego starogardzianina uczestniczył w wielu uroczystościach związanych z "Kaką". Spotkał tam ludzi, którzy w samych superlatywach wypowiadali się o piłkarzu. W pamięci utkwiło mu spotkanie z "Orłami Górskiego" w Warszawie, a także wzruszającą rozmowa z Dariuszem Dziekanowskim, który odwiedził Starogard Gdański podczas odsłonięcia tablicy upamiętniającej zawodnika na jego rodzinnym domu, przy ul. Grunwaldzkiej.

- Pamiętam do dziś krótką rozmowę z Dariuszem Dziekanowskim - mówi bratanek Kazimierza Deyny. - Wzruszył mnie jednym zdaniem: "Moim marzeniem było poodbijać piłkę z Kazikiem". Pomyślałem, że przecież sam był świetnym zawodnikiem.

Według naszego rozmówcy, "Kaka" był spokojnym człowiekiem, a także niezwykle pracowitym. Chodził swoimi ścieżkami, a zniszczył go alkohol, a także pociąg do hazardu. Jego błędem było przejście do ligi angielskiej, siłowej, a jak wiadomo Deyna imponował świetnym przygotowaniem fizycznym oraz techniką. Był osobą lubianą przez kolegów z drużyny, a także fanów. Mimo tego iż był skryty, małomówny, z każdym potrafił znaleźć wspólny język.

- Bardzo długo rozmawiałem o wujku z Andrzejem Szarmachem - wspomina Kazimierz Deyna. - Ten przedstawił mi wiele historii zza kulis reprezentacji. Twierdził też, że "Kaka" był najbardziej pracowitym piłkarzem całej drużyny, a także niesamowicie skutecznym. Jak powiedział mi z kolei Jan Tomaszewski, na 10 rzutów karnych, wujek strzelał 11. On nie grał dla pieniędzy. On grał dla Polski, dla kibiców. Pamiętam do dziś rok 1978, gdy przyjechał w odwiedziny do mojego taty. Ja miałem wtedy 7 lat. Kazik rozdawał autografy w oknie naszego domu. Każdy chciał go chociaż zobaczyć, posłuchać o czym mówi.

W zbiorach bratanka słynnego zawodnika znajduje się wiele pamiątek po piłkarzu i - jak twierdzi Kazimierz Deyna - niektóre z nich są dla niego bezcenne.
- Wiele osób chciało odkupić medal dla najlepszego piłkarza 80- lecia, który odebrałem w imieniu Kazika od Zdzisława Łazarczyka, prezesa Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej - mówi bratanek "Kaki". Takie rzeczy są jednak nie na sprzedaż.

W zbiorach bratanka Kazimierza Deyny znajdują się także liczne zdjęcia, koszulki oraz albumy upamiętniające zawodnika. Wiele z nich przekazał on muzeum poświęconemu Kazimierzowi Deynie w Warszawie, a także rodzinnemu miastu piłkarza.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na starogardgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto