18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oszustwo w Starogardzie: Oszukały mnie na miliony

ME
Oszustwo w Starogardzie: Oszukały mnie na miliony
Oszustwo w Starogardzie: Oszukały mnie na miliony archiwum naszemiasto.pl
Oszustwo w Starogardzie nabiera coraz większego rozmachu. Poniżej rozmowa z Mirosławem Jakuszem, właścicielem firmy ze Starogardu Gd., który został oszukany.

Czy zgłosił się już Pan do prokuratury lub policji?
Tak, moja sprawa trafiła do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Byłem w komendzie policji w Starogardzie Gd., ale poproszono mnie, żebym przyszedł innym razem. Podobne słowa usłyszałem w prokuraturze rejonowej. Zostałem poszkodowany na minimum 2,1 miliona, a traktuje się mnie w dziwny sposób. Udałem się więc do Gdańska i tam złożyłem zawiadomienie.

Tak Pan zaufał Annie S.?
Nie do końca. Bo nie tylko Anna S. jest zamieszana w tę sprawę. Mnie i kilka innych osób otumaniła też inna kobieta wraz ze swoim konkubentem. Oszukanych jest kilkanaście osób, przedsiębiorcy, lekarze, przedstawiciele różnych zawodów. W grę wchodzą kwoty rzędu 600 tys. zł do nawet 2 milionów.

Oszustwo w Starogardzie: Gdzie są miliony Anny S.?**

Jak dokładnie wyglądał mechanizm działania?
Najpierw włożyłem pieniądze w butik z ciuchami. Otrzymałem zapewnienie, że na tym zarobię. Wtedy załatwiałem wszystko nie z Anną S., ale z tą drugą kobietą i jej przyjacielem. Ten biznes nie wypalił. Na początku wyglądało to tak, że do mojej firmy przyjechała Ania. Chciała pożyczyć pieniądze pod zabezpieczenie. Po 2 tygodniach przyprowadziła tę drugą kobietę. Dałem się przekonać. Chodziło o samochód i 20 tysięcy. Wszystko zostało załatwione zgodnie z umową. Potem chciały więcej pieniędzy i także dałem pod zabezpieczenie. Tym razem dostałem bmw z 2011 roku. Sporządziliśmy umowę kupna sprzedaży, ale z auta mogli oni korzystać aż do momentu zwrotu pieniędzy. Potem skusili mnie na tańsze euro. Potrzebowałem waluty na działalność mojej firmy. Tańsze euro pozwalało dawać większe rabaty klientom. Ta druga kobieta bardzo zbliżyła się do mojej partnerki życiowej. Otrzymywali coraz większe kwoty. Trwało to od marca 2013 roku, ale wiem, że niektórzy działali z nimi od ponad 2 lat. W sprawę są zamieszane też inne osoby, w tym m.in. kilku biznesmenów.

A skąd Anna S. i jej koleżanka miały tyle euro?
Wiem, że ta druga pani wykorzystywała swoich pracowników, aby jeździli po kantorach i skupowali walutę. Klient był kuszony konkretną propozycją i przystawał na tańsze zakup. Kupowanie na wolnym rynku nie jest zabronione. Tygodniowo w grę mogło wchodzić nawet 2 do 2,5 miliona euro. Moje podejrzenie jest takie. Kobieta brała od ludzi pieniądze. Połowa była od razu zdeponowana, a drugą częścią dalej obracała. Ona z wieloma ludźmi działała w ten sposób. Niektórym dawała tylko odsetki. Ta druga kobieta miała coraz to dziwniejsze pomysły. Kupowała nie tylko walutę, ale też ciuchy. Ja wpompowałem tam 600 tysięcy złotych. Daliśmy jej też z naszego sklepu na prawie 100 tys. zł mebli. Zarabiała, więc była wiarygodna. Miała je spłacać. Teraz są one zniszczone, udało mi je odzyskać, choć zostałem przy okazji okrzyknięty złodziejem. W umowie jest wyraźnie napisane, że towar niezapłacony jest własnością salonu.

Dlaczego nie boi się Pan mówić o tym wszystkim?
Jestem jedyną osobą, która ma na wszystko dowody. Mam na wszystko umowy. Ale nie tylko. I na Annę S., i na tę drugą kobietę mam coś jeszcze. Własnoręcznie podpisaną przez obie panie listę kogo oszukały. Zażądałem podpisania tego przy dziewięciu świadkach. Są nazwiska oraz kwoty. W przypadku Anny S. chodzi o 30 nazwisk, a na liście drugiej pani jest około 15. Łącznie jest to około 20 milionów. Nie pokazałem nikomu tej listy, nawet w prokuraturze. Tam tylko złożyłem na piśmie zawiadomienie o przestępstwie. Powiem więcej. Anna S. nie była jeszcze zatrzymana, a u mnie już została zrobiona rewizja przez policję. Szukano umów podpisanych przez panią S. Jeszcze wtedy nic nie było wiadomo o drugiej kobiecie. Faktem jest, że obie panie były u mnie niemal codziennie. Jak jedna rano, to druga wieczorem czy w południe i tak ciągle. Niemal zawsze chodziło o pieniądze.

Co Pan teraz zrobi?
Zaangażowałem firmę windykacyjną. Ta druga kobieta jednak działa bardzo cwanie. Pojechała na policję zgłosić, że ona też jest poszkodowana przez Annę S. na 8 mln zł. Skąd miała takie pieniądze? Skoro je przekazała Annie S., to staje się według litery prawa wspólniczką. Mam nadzieję, że policja dojdzie do tego, że ta druga kobieta też jest odpowiedzialna za te oszustwa. Sprawa może równie dobrze być zamieciona pod dywan. Gdy wyszła na jaw sprawa Anny S., to ta druga kobieta za każdym razem, gdy ktoś chciał od niej odzyskać pieniądze, wzywała policję. Myślę, że te pieniądze gdzieś są. Anna S., jeszcze przed zatrzymaniem, przyznała mi się, że nie ma tych pieniędzy, tłumacząc, że dług gonił dług.

Ta sprawa mocno odbiła się na Pana firmie, zdrowiu?
Na mnie może nie tak mocno, bardziej na mojej partnerce życiowej. Firma też nie jest w dobrej kondycji, ale damy radę. Prowadzę biznes od prawie 10 lat.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na starogardgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto