Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Maciej Miecznikowski: Koniec z dziewczynami?

Marcin Mindykowski
Z Maciejem Miecznikowskim, liderem grupy Leszcze, rozmawia Marcin Mindykowski

Nie powiodło się wam na niedzielnych krajowych eliminacjach do Eurowizji...

Jesteśmy zadowoleni z naszego występu, był udany, a nam chodziło o promocję piosenki "Weekend" i w ogóle o przypomnienie się publiczności. Uważamy, że Jedynka zrobiła w tym roku bardzo fajny, dynamiczny i zróżnicowany muzycznie koncert. Mieliśmy jednak świadomość, że Leszcze nikomu nie kojarzą się z Eurowizją. Trochę szkoda, że Eurowizja nie jest jednakowo otwarta na różne gatunki muzyczne, w związku z czym zrodziła się kategoria piosenek określanych jako "eurowizyjne". To trochę dziwaczne - te kalkulacje, co może się spodobać w Europie, a co nie. Ale wczoraj była przede wszystkim premiera naszej nowej płyty.

Jej tytułem obwieszczacie: "Koniec z dziewczynami". Trudno jednak w to uwierzyć, bo od zawsze w piosenkach kokietujecie płeć piękną. Mało tego, premierę nowej płyty zaplanowaliście przecież w walentynki...

Tacy już jesteśmy przekorni (śmiech)... Po nagraniu albumów "Ta dziewczyna", "Kombinuj dziewczyno" i "Dziewczyna cud" nastąpiło pięć lat przerwy. W tym czasie dużo koncertowaliśmy, ja byłem zajęty solowymi występami i ciągle odkładaliśmy pracę nad następną płytą. Ale to był też okres muzycznych poszukiwań. W 2007 roku nagraliśmy "Cudowną noc" - duet ze światowej sławy mezzosopranistką Małgorzatą Walewską, a rok później na festiwalu w Opolu dostaliśmy nagrodę publiczności za piosenkę "Tak się bawi nasza klasa". Nie zniknęliśmy więc z mediów i spokojnie zastanawialiśmy się nad nadchodzącymi zmianami. Dziś żartujemy czasem, że tytuł "Koniec z dziewczynami" to jakaś osobista deklaracja pod adresem płci pięknej, ale prawda jest taka, że jest on nieco symboliczny w wymiarze muzycznym. Ktoś, kto przesłucha tę płytę, przekona się, że Leszcze powoli zmieniają kurs, stawiają na wyższą jakość, ale ich oczkiem w głowie nadal są dziewczyny!

Czego możemy się spodziewać po warstwie muzyczno-słownej nowego albumu?

Leszcze to przede wszystkim poczucie humoru, zarówno w warstwie tekstowej, jak i muzycznej. Humor ma jednak różne oblicza. Jest humor przaśny, jest humor wysublimowany. Są koszarowe dowcipy, jest inteligentny kabaret i jest Monty Python. Leszcze szukają złotego środka, choć to czasem trudne. Dowcipne teksty nie wynikają z emocji, tylko z obserwacji i z pewnego dystansu do rzeczywistości. Tak samo jest z muzyką. Ale tę naszą lekkość traktujemy bardzo poważnie. To ma być zabawa, ale na najwyższym poziomie. Dla jednych chcemy być jajcarzami, a dla innych grać dobrą muzę. Każdy usłyszy to, na co akurat będzie miał ochotę.

Nad produkcją nowej płyty czuwał znakomity muzyk klasyczny i jazzowy Krzysztof Herdzin. Jak duży był jego wpływ na ostateczny kształt materiału?

Ja i moi koledzy napisaliśmy kilkadziesiąt utworów. Jedną piosenkę zaproponował nam K.A.S.A., kilka tekstów dostaliśmy od Rudiego Schubertha. Krzysztof Herdzin dokonał selekcji i po swojemu zaaranżował wybrane przez siebie piosenki. Potem czuwał nad nagraniami w studiu. Dzięki niemu płyta brzmi świetnie. Bardzo lubimy z nim pracować, bo mamy podobne gusta i podejście do muzyki.

Cofnijmy się na chwilę do początków historii Leszczy, tym bardziej że wspólnie z wami świętowaliśmy ostatnio w Gdyni benefis Macieja Łyszkiewicza - założyciela grupy. Początkowo Leszcze były przecież planowane jako jednorazowy projekt studyjno-koncertowy...

Maciek już na samym początku zrezygnował z koncertów, wolał tworzyć piosenki. Pierwsze cztery płyty były jego dziełem. Tymczasem Leszcze postanowiły ruszyć w trasę. A scena to mój żywioł, to także żywioł pozostałych chłopaków. Odnieśliśmy sukces, którego nikt się nie spodziewał - dziś jesteśmy jednym z najczęściej koncertujących zespołów w Polsce. Po tym, jak sko-ńczyła się umowa z naszym ówczesnym wydawcą, nastało z naszej strony długie milczenie. W tym czasie kontakt z Maćkiem Łyszkiewiczem się rozluźnił. Najnowszą płytę "Koniec z dziewczynami" zrobiliśmy więc po swojemu. Wy-pełniły ją najnowsze, stworzone w ostatnim roku piosenki. Utwory zarejestrowane w mię- dzyczasie, mimo odniesionych przez nie sukcesów, nie znalazły się na nowej płycie, bo nie pasowały do ostatecznej koncepcji. Przez te lata doszliśmy do różnych muzycznych przemyśleń i to jest ich efekt.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto