Kasety stoją w sypialni, w siedmiu rzędach (Kuba przyznaje, że przesłuchał około 75 procent z nich), na specjalnie zaprojektowanej półce. Nad nimi - puchary, które Kuba zdobył przez ponad 20 lat tańczenia. Gdy zauważam, że dużo, „Grędziu” z uśmiechem macha ręką i mówi, że to może jedna piąta jego trofeów. Reszta, razem z medalami, jest spakowana w piwnicy, w kartonach. W mieszkaniu zwyczajnie nie ma na nie miejsca.
Muzyka rap i taniec hip-hop dance są nierozerwalnie związane, bo to przecież część tej samej kultury hiphopowej. Kultury, której Kuba jest doskonałym reprezentantem i gorliwym wyznawcą. Dlatego bolą go stereotypy: że człowiek w kapturze na głowie i szerokich spodniach to łobuz, który siedzi pod blokiem na trzepaku i pali zioło, a grafficiarz to zwykły wandal.
- Ja z narkotykami nigdy nie miałem do czynienia. Muszę być ten zły, bo jestem związany z kulturą, w której niektórzy tworzą tylko wtedy, gdy palą? - pyta rozgoryczony. - Mam kaptur na głowie, więc robię zadymę? Staram się mówić ludziom, jak jest, a nie jak widzą w mediach.
Cały reportaż o Grędziu przeczytasz na dziennikbaltycki.pl
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?