Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czym jeżdżą pomorscy samorządowcy?

reporterzy DB
Paweł Adamowicz podczas rozpoczęcia budowy PGE Areny Gdańsk
Paweł Adamowicz podczas rozpoczęcia budowy PGE Areny Gdańsk Grzegorz Mehring
Prezydent Gdańska nie ma własnego samochodu, jeździ służbowym. Jacek Karnowski woli chodzić pieszo, Wojciech Szczurek stawia na komfort pod maską, burmistrz Redy kocha motocykle... Gama aut, jakimi jeżdżą pomorscy samorządowcy jest bardzo szeroka, od luksusowych bmw po mocno wysłużone, ale jeszcze przydatne fiaty. Jedni wybierają je ze starannością, z zamiłowania do konkretnej marki, inni jak praktyczne narzędzie do pracy.

Co ciekawe niektórzy w zaciszu garaży skrywają też swoje... zabawki, czasami dość kosztowne, o których marzyli od dziecka. Bawią się nimi po pracy, choć na razie nie bardzo im aura na to pozwala. Gdyby się skrzyknęli, mogliby nawet stworzyć samorządowy pomorski fanklub motocyklowy.

Nie ma się czym ekscytować
Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska mimo, że ma prawo jazdy, własnego samochodu nie posiada. Nie oznacza to jednak, że autem nie jeździ. - Korzysta ze służbowego volvo z kierowcą. Sam nie prowadzi, głównie dlatego, że samochód jest dla niego miejscem pracy. Podczas jazdy przegląda dokumenty, rozmawia przez telefon. Do pracy zazwyczaj przychodzi piechotą - mówi Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta.

Czytaj także: Pomorska lista płac - zaglądamy do portfeli

Volvo, o którym mowa, to rocznik 2007 r. Samochód jest jednym z 11 służbowych aut, jakie posiada Urząd Miejski w Gdańsku. Reszta jest do dyspozycji kadry kierowniczej. Sam Adamowicz motoryzacją się nie pasjonuje. - Samochód jest dla mnie przedmiotem codziennego użytku i dlatego mój stosunek do niego jest podobny, jak do komputera, butów, czy szczoteczki do zębów. Takimi rzeczami doprawdy trudno się ekscytować - tłumaczy prezydent Gdańska. Jedyne wymagania, jakie stawia przed wozem to, by był niezawodny oraz... duży. - Jestem wysoki i w mniejszych autach mam kłopoty ze zmieszczeniem nóg - śmieje się.

Prezydent Sopotu, Jacek Karnowski, właścicielem samochodu żadnego nie jest. Prawo jazdy jednak posiada.

- Lubię dużo chodzić pieszo, szczególnie po Sopocie. W razie potrzeby korzystam z samochodów rodziny - twierdzi Jacek Karnowski.

Z jego oświadczenia majątkowego można natomiast dowiedzieć się, że jest współwłaścicielem łodzi żaglowej "Conrad 760" - Pływam po Zatoce Gdańskiej, najchętniej do Pucka, Juraty czy Helu. W sezonie letnim staram się żeglować raz na dwa tygodnie - przyznaje Karnowski.
Prezydent Sopotu i jego urzędnicy, mają do dyspozycji cztery samochody służbowe - renault trafic, vw transporter, vw toran GP i vw passat.

Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni stawia na połączenie komfortu z mocą ukrytą pod maską samochodu. Takim pojazdem jest bowiem należący do prezydenta miasta volkswagen toureg z 2004 roku. To niestety wszystko, co udało nam się ustalić. O dziwo, temat ten dla Wojciecha Szczurka jest bowiem dość drażliwy - mimo wielokrotnie podejmowanych przez nas prób, prezydent Gdyni nie chciał rozmawiać o sprawach motoryzacyjnych.

Marek Stępa, wiceprezydent Gdyni, choć prawo jazdy posiada, preferuje transport publiczny. Przynajmniej jeśli chodzi o drogę z domu do pracy.

- Samochód w rodzinie mamy, nawet nie jeden, ale ja nie jestem jakimś zagorzałym miłośnikiem motoryzacji - przyznaje Stępa. - Do pracy jeżdżę autobusami. Wydaje mi się zresztą, że to nic nadzwyczajnego. Z domu na przystanek mam nie więcej niż 300 metrów i kolejne 150-200 metrów od przystanku do Urzędu Miasta. To o wiele wygodniejsze niż poruszanie się samochodem - przekonuje wiceprezydent Gdyni.

Zobacz ile zarabiają pomorscy samorzadowcy

Zwolennikiem spacerów jest też prezydent Tczewa Mirosław Pobłocki, który sam auta nie posiada. - Mam siedzący tryb życia, więc spacer mi się przydaje - przekonuje Pobłocki. - Owszem, samochód ma moja żona, która jeździ daewoo matizem. Kiedy trzeba jechać np. po zakupy, bierzemy po prostu jej auto.

A czym prezydent Tczewa porusza się po mieście, gdy załatwia sprawy służbowe? Urząd Miejski w Tczewie posiada trzy auta: fiata dukato z 2000 r., daewoo espero z 1997 r. oraz chevroleta evando z 2006 r.

Auto i to luksusowe posiada za to prezydent Wejherowa, Krzysztof Hildebrandt, który od ponad roku jeździ bmw 520d z 2008 r. Jego poprzednie renault poszło do kasacji, po tym, jak w samochód prezydenta Wejherowa, który razem z sekretarzem miasta wracał z Gdańska ze służbowego spotkania, wjechało inne auto. Obu panom, na szczęście, nic się nie stało.

- Ale po tym zdarzeniu, gdy szukałem nowego auta, priorytetem dla mnie było bezpieczeństwo, a bmw ten warunek spełnia - tłumaczy Hildebrandt.

Co ciekawe, podobnym autem jeździ Bogdan Tokłowicz, zastępca prezydenta Wejherowa. Mieszkańcy żartują, że panów łączy nie tylko samorząd, ale też podobne zamiłowania do czterech kółek. - Ja już od kilku lat jestem przywiązany do tej marki, a poza tym obecnie autem jeździ moja żona, a ja chodzę do pracy piechotą - mówi Bogdan Tokłowicz.

Warto przypomnieć, że Krzysztof Hildebrandt oprócz auta posiada też łódź motorową. Specjalnie na naszą prośbę udostępnił nam jej fotografię. Jego łódź nabrała bowiem sławy. Była główną bohaterką w sprawie sądowej, jaką Hildebrandt wytoczył gazecie "Fakt Wejherowski". W artykule z września ub.r. "Ile kosztuje jacht Hildebrandta" gazeta zilustrowała tekst luksusowym jachtem wartym miliony euro (wartość łodzi, jak twierdzi jej właściciel, nie przekracza 10 tys. zł). Prezydent Wejherowa się zdenerwował i pozwał redaktora naczelnego gazety do sądu, zarzucając mu naruszenie dóbr osobistych. Sąd pierwszej instancji przyznał rację Hildebrandtowi, ale wyrok nie jest jeszcze prawomocny.

Czytaj także: Budżet województwa najwięcej wyda na drogi

Urząd Miejski w Wejherowie nie ma aut służbowych, ale takie pojazdy są w wejherowskim starostwie. Józef Reszke, starosta wejherowski jeździ kilkunastoletnią lancią. - Niestety, wóz z powodu swojego wieku i bardzo dużego przebiegu (ponad 250 tys. km) sypie się - mówi Reszke. - Nie dalej jak w zeszłym tygodniu auto stanęło na jednym z głównym skrzyżowań Gdańska. Normalnie tragedia! Na spotkanie oczywiście się spóźniłem, a do Wejherowa wracałem zwykłą SKM-ką.

O samochodzie starosty było głośno już w styczniu, radni uchwalając budżet chcieli w nim zagwarantować pieniądze na nowy wóz. Jeden z radnych zasugerował nawet kwotę 200 tys. zł. Ale Józef Reszke, szef jednego z najoszczędniejszych samorządów w Polsce pod względem wydatków na administrację, nawet nie chciał o tym słyszeć.

Motocyklowy "gang"
Nietypowe zamiłowania do motoryzacji ma burmistrz Redy Krzysztof Krzemiński, który planuje rozstanie ze swoim dotychczasowym autem.

- Mój passat z 2003 r. ma swój wiek i duży przebieg, chcę go wymienić na nowszy sprzęt - mówi Krzemiński. Ale burmistrz Redy ma jeszcze inne, znacznie ciekawsze pojazdy - motory. Z zapałem tłumaczy, że jest posiadaczem 31-letniej hondy CM400, którą sam złożył z dwóch motorów, a obecnie jeździ yamahą FZ6 fazer. - To taki motor turystyczny, nie żaden ścigacz - zastrzega burmistrz. - Choć przyznaję, sylwetkę ma sportową.

Wiosną i latem burmistrza Redy na motorze można spotkać w okolicach Kazimierza, Mrzezina, i Rzucewa. - Jeżdżę nad zatokę, bo lubię usiąść nad wodą i odpocząć - wyjaśnia. Krzemiński nie jest członkiem żadnego związku czy towarzystwa motorowego, bo jak mówi, nie miałby czasu na jeżdżenie na rajdy i zloty.

Na jedną z wypraw burmistrz Redy mógłby zaprosić Tomasza Brzoskowskiego, wójta Stężycy (pow. kartuski), który poza samochodem bmw z 2007 r., ma także motocykl - hondę vtx 1300 z 2006 r. - Motocykl od dawna był moim marzeniem - zdradza Brzoskowski. - Udało mi się go kupić dopiero niedawno. Jeżdżę nim tylko rekreacyjnie i traktuję jako hobby, służbowe wyjazdy odbywam prywatnym autem. Razem na wyprawy jeżdżą już burmistrz Kwidzyna Andrzej Krzysztofiak i wiceburmistrz Piotr Halagiera. Obaj są wielkimi fanami motocykli. Pierwszy ma turystyczne kawasaki GTR 1000, a drugi cruizera - yamaha road Star XV 1700. - Już nie mogę doczekać się końca zimy - mówił Halagiera, krótko po tym jak... spadł pierwszy śnieg.

Zobacz, ile zarabiają trójmiejscy samorządowcy

Na wiosnę czeka także Mirosław Burak, burmistrz Debrzna, który na co dzień porusza się terenowym suzuki grand vitara z 2004 roku, ale i jego pasją są motocykle. W garażu trzyma 11-letniego choppera Suzuki Intruder (poj. 805 cm3, moc 50 KM).

- Gdy mam trochę wolnego czasu, najczęściej w niedzielę, wsiadam na motocykl i jadę przed siebie w 200-300-kilometrowe trasy - zdradza. - Moje zamiłowanie do motocykli zaczęło się jeszcze za chłopaka. Zaczynałem jako 15-latek na poczciwym "komarku", potem były m.in. WSK, czy Junak, a teraz poruszam się suzuki intruderem. Burmistrz nie należy na razie do żadnego klubu motocyklowego, ale wkrótce ma taki powstać w Debrznie i Mirosław Burak planuje zostać jednym z jego członków.
Od dziecka o motocyklu marzył też Krzysztof Frankenstein, burmistrz Sławna. Na co dzień jeździ volkswagenem passatem z 1999 r. Każdą jednak wolną chwilę poświęca na przejażdżki swoim motorem suzuki z 1996 r.

- Zawsze chciałem mieć motocykl i marzenie to spełniłem kilka lat temu - mówi Krzysztof Frankenstein.
Inne zamiłowania ma Jerzy Włudzik, wójt Kosakowa. Jeździ suzuki grand vitara. - Gdy kupowałem ten samochód, to zapłaciłem za niego ponad 100 tys. zł - przyznaje wójt. - Teraz jego wartość spadła do ok. 60 tys. zł.

Obecne auto, podobnie jak poprzedni jeep cherokee, to wozy terenowe. Jak przyznaje wójt Kosakowa, kupuje tylko takie. - To ze względu na moją posturę - dodaje ze śmiechem. - Do mniejszych się nie mieszczę. Chociaż w młodości miałem trzy fiaciki.

Czterech kółek obecnie nie posiada Mirosław Wądołowski, burmistrz Helu. Choć wcześniej bardzo lubił auta, i jak sam się chwalił na naszych łamach, zmieniał je co roku. Dostawczy samochód ma za to żona burmistrza. Wądołowski sam go zresztą wyremontował i woził nim np. warzywa, kiedy był zawieszony w pracy przez prokuraturę - po słynnej aferze z CBA i agentem Tomkiem.

- Czasy są ciężkie, więc moja miłość do motoryzacji musiała trochę osłabnąć - przyznaje Mirosław Wądołowski. - Nie planuję zakupu nowego auta. Do do pracy chodzę teraz pieszo.

Wyleczył się z nowych aut
Szczęśliwym nabywcą prawie nowego auta został ostatnio burmistrz Bytowa Ryszard Sylka. Kupił trzyletniego forda c-max.

- Jestem zadowolony właśnie z tej marki, bo poprzednie moje auto to używany ford mondeo - mówi Sylka. - Kupiłem go z przebiegiem 160 tys. km i sam przez 6 lat przejechałem kolejne 100 tys. km. Nie miałem wielu problemów z tym samochodem, więc zdecydowałem się na kolejnego forda. Nie jest to samochód luksusowy, bo nie przykładam do tego wagi. Ma być niezawodny i użyteczny.
Trzyletnim fordem burmistrz chce jeździć przynajmniej kolejne 6 lat. Nowego samochodu w przyszłości nie chce kupować. - Preferuję auta używane - komentuje Sylka.

Czytaj także: Gigantyczne podwyżki za użytkowanie dróg

Zmotoryzowani są wszyscy włodarze z powiatu malborskiego. W większości zasiadają za "kółkiem" nowych i drogich aut. Najdroższy samochód wykazał w oświadczeniu majątkowym Andrzej Rychłowski, burmistrz Malborka. Jest właścicielem terenowego bmw o wartości ok. 150 tys. zł, rocznik 2008. Burmistrza na co dzień można też spotkać jeżdżącego innym autem, wysokiej klasy mercedesem. - Korzystam także z użyczanego mi służbowego samochodu mojej żony marki mercedes - potwierdza Andrzej Rychłowski.

Służbowo malborskim urzędnikom służy ford mondeo, rocznik 2003, z przebiegiem 312 000 km.- Jest awaryjny i coraz częściej pojawia się potrzeba dokonywania w nim napraw. Myślę, że niedługo staniemy przed koniecznością wymiany samochodu - mówi burmistrz Rychłowski.
W powiecie kwidzyńskim najlepszymi autami jeździ Jerzy Śnieg, przewodniczący Rady Powiatu, który jest również prezesem największej w mieście spółdzielni mieszkaniowej i szefem SLD w powiecie. Śnieg stawia na szwedzką solidność i w parku maszyn ma dwa samochody marki Volvo, 2-letnie s8 oraz 8-letnie s60.

Ulubioną marką samorządowców z powiatu kartuskiego są volkswageny. Dwa samochody niemieckiego koncernu ma w garażu Zbigniew Roszkowski, wójt Chmielna - passata z 2006 r., którego wartość oszacował na 60 tys. zł. Ma także polo, wyprodukowane trzy lata później, choć tańsze o 5 tys. zł. Passata, tyle że rocznik 2008, ma Andrzej Wyrzykowski, wójt Przodkowa.
Wójt gminy Kościerzyna Grzegorz Piechowski jeździ na co dzień mercedesem E270 o wartości około 52 tys. zł. Z kolei starosta kościerski Piotr Lizakowski posiada skodę octavię z 2004 r.

- To jest diesel z silnikiem 1.9 TDI - mówi starosta. - Kupiłem go niedawno i przyznam, że mam wielki sentyment do tej marki. Wcześniej jeździłem przez prawie 8 lat skodą fabia, czyli mniejszym samochodem, ale byłem z niego naprawdę zadowolony. Zrobiłem nim wiele kilometrów i nigdy mnie nie zawiódł.

Zdzisław Czucha burmistrz Kościerzyny jeździ hondą accord z 2008 r. Burmistrz od wielu lat słynie z upodobania do tej właśnie marki. Nie ukrywa, że lubi japońskie wozy, szczególnie hondy. Tę obecną kupił w 2009 r., wcześniej jeździł również samochodem tej marki z roku 1999. - Bo są niezawodne - podkreśla Czucha.

Wójt gminy Smołdzino (pow. słupski), Lidia Orłowska-Getler nie ukrywa swojego przywiązania do... fiatów. Obecnie jeździ grande-punto z 2009 r. Drugim pojazdem ze stajni włoskiego konstruktora, fiatem albeą active, rocznik 2006, porusza się jej mąż. - Mój pierwszy samochód to był mały fiat, później duży fiat, fiat brava - wylicza Lidia Orłowska-Getler. - Raz tylko zdradziłam fiata dla poloneza - śmieje się. Pani wójt od 30 lat jest kierowcą. I tyle, jeśli chodzi o znajomość aut przez panią wójt. - Potrafię zatankować... - przyznaje z rozbrajającą szczerością.

Prezydentowi nie wypada?
Jakiegoś szczególnego zamiłowania do samochodów nie mają samorządowcy z powiatu starogardzkiego. Jeżdżą zwykle kilkuletnimi autami. Są to najczęściej spotykane marki, typu mercedes, opel, czy też volkswagen. Niektórzy na zakup pojazdu zaciągnęli nawet kredyt. Tak było m.in. w przypadku Krzysztofa Trawickiego, wójta gminy Zblewo, który jeździ 4-letnią mazdą 2. Pan wójt w oświadczeniu przyznaje się jednak do kredytu samochodowego w wysokości 98 tys. zł, który musi spłacić do sierpnia 2014 roku.

Edmund Stachowicz, prezydent Starogardu Gd., porusza się wysłużonym 15-letnim fiatem punto. - W tym roku zamierzam zmienić samochód, bo niektórzy mieszkańcy nawet mi zarzucają, że nie wypada, abym jeździł takim starym autem - przyznaje Stachowicz. - Na pewno moje punto zamienię na małe, miejskie auto, które bez problemu będzie można zaparkować. Jeszcze nie wiem jaka to będzie marka...

Sporym zaskoczeniem może okazać się stan posiadania pojazdów, jaki w oświadczeniu podała starogardzka radna miejska Wioleta Cegłowska. Wykazała aż... 9 pojazdów, w tym cztery fiaty grande punto, jeden ford galaxy, a także volkswagena new beetle, dwa samochody marki man oraz motocykl honda. Kiedy pani Wioleta ma czas na korzystanie z tych wszystkich aut? - Na pierwszy rzut oka taka lista pojazdów może nieco dziwić, ale są to składniki wspólnego majątku, czyli mojego i męża - wyjaśnia radna. - Mąż prowadzi szkołę nauki jazdy, więc tymi pojazdami jeżdżą kursanci.

Auta mają średnie, za to ciągniki - "wypasione"
Niektórzy samorządowcy oprócz aut mają też ciągniki, choć - oczywiście - nie jeżdżą nimi do urzędu. Po pracy na rzecz gminy prowadzą swoje gospodarstwa rolne. Wielu z nich nie przywiązuje wagi to tego, jakim autem jeżdżą, ważne, by porządna maszyna pracowała w polu. Z takiego założenia wychodzi Witold Ossowski, burmistrz Brus (pow. chojnicki). Ma bowiem mercedesa z 1987 r. i jak na razie, nie zamierza go zmieniać. Auto jest warte ok. 5 tys. zł.

- Przyzwyczaiłem się do niego - mówi Ossowski. - Nie mogę na niego narzekać, choć czasami brakuje mi w nim klimatyzacji.

Co ciekawe, ten element wyposażenia burmistrz Brus posiada w... ciągniku rolniczym, który kupił za bagatela, 150 tys. zł. - Musiałem kupić ciągnik, bo inaczej nie miałbym czym uprawiać pól - dodaje samorządowiec, który prowadzi gospodarstwo rolne.

Ze zbyt luksusowych aut nie korzystają też samorządowcy z powiatu sztumskiego. Można tu nawet zażartować, że najbardziej "wypasionym" pojazdem porusza się wójt Mikołajek Pomorskich Kazimierz Kulecki - to ogromny ciągnik rolniczy z rodzinnego gospodarstwa.
Pod względem motoryzacyjnym wśród władz w powiecie malborskim wyróżnia się też Jan Michalski, wójt gminy Lichnowy, który ze swojego volkswagena passata (rok produkcji 2006) może przesiąść się na kombajn bizon i dwa ciągniki rolnicze. Nic w tym dziwnego, bo tak jak kilku innych wójtów, jest współwłaścicielem gospodarstwa rolnego o wartości 400 tys. zł.

Prawie 30-letni ciągnik marki Massey Ferguson posiada Sławomir Czechowski, wójt gminy Skórcz. Ma gospodarstwo rolne o powierzchni prawie 17 ha i wartości 300 tys. złotych (m.in. uprawiał na nim zboże). Jeśli chodzi o "normalne" samochody, to wójt posiada skodę superb 1,9 TDI z 2002 roku.
Tymczasem, dzwoniąc niekiedy do wójta Morzeszczyna Piotra Lanieckiego, trzeba poczekać aż wyłączy... ciągnik. Wójt bowiem też jest rolnikiem i dysponuje dwiema dużymi maszynami - Ursusem 1222 i mniejszym T-25.

- Sam jeżdżę po polu, a w pracy na roli pomaga mi syn Paweł - mówi Laniecki. - Lubię tę robotę. Wtedy psychicznie odpoczywam od stresu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Transport ogromnego generatora ulicami Grudziądza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto